Drukuj

 

Ludzkie losy - historie prawdziwe:  Aneks do  artykułu "Syberiada Polska"

 

 

EPOPEJA RODZINNA


( losy naszej rodaczki - Józefy Nicewicz i Jej Rodziny)

 

Józefa Nicewicz z domu Ataman, córka Bronisława i Marii – urodziła się dnia 20.09.1925r. we wsi Zawalijka, powiat Wołoczyski, k. Kamieńca Podolskiego, na Ukrainie.

Wieś ta położona była nad rzeką Miedwiedówką – dopływem granicznej rzeki Zbrucz. W latach 1921 – 1939 rzeka Zbrucz wyznaczała granicę między II Rzecząpospolitą a Ukraińską SRR - która od 1922r. znajdowała się w składzie ZSRR. Trzeba wyjaśnić, że tereny m.in. Podola – od wieków należące do Polski – w wyniku II rozbioru z 1793r. znalazły się w granicach Rosji.

Po wojnie polsko – bolszewickiej z lat 1919-1920 podpisano w dniu 18.03.1921r. tzw. Traktat ryski /pokój ryski/, który ustalał m.in. przebieg granicy między Polską a Rosją /RFSRR/ oraz Ukrainą /USRR/. Za pokrzywdzone przez Traktat uznano wiele narodowości.

Z polskiego punktu widzenia najistotniejsze było pozostawienie poza granicami Rzeczypospolitej znacznej liczby polskiej ludności, zamieszkującej tam „od dziada,pradziada” zarówno ukraińską jak i rosyjską teraz strefę. Ówczesny rząd polski z wielu przyczyn nie doprowadził do sprowadzenia ich do Rzeczypospolitej. W tamtejszych środowiskach polskich, które przeżyły już zabory oraz dwie wojny mówiono: „trudno, domu i dobytku na plecach do Polski nie przeniesiesz” i ...”poczekajmy, zobaczymy”.

Według różnych szacunków poza wschodnią granicą określoną w Traktacie pozostało ok.1,2 do 2 mln Polaków, z tego tylko w Ukraińskiej SRR blisko 0,5 mln skupionych w większości na Żytomierszczyźnie. Niewielu z nich, którzy w centralnej Polsce mieli bliskich krewnych /posiadających możliwość ich przyjęcia/ - decydowało się na rychły wyjazd,  pokonując różne przeszkody stawiane im teraz przez stronę radziecką. Pozostali liczyli na to, że „z biegiem czasu - Odrodzona Polska okrzepnie i sytuacja unormuje się”.

W niedługim stosunkowo czasie okazało się, jakie dramatyczne skutki przyniosły traktatowe decyzje dla ludności polskiej. Już w latach trzydziestych mniejszość ta została poddana niezwykle ciężkim doświadczeniom. Czekała ich kolektywizacja /konieczność oddania ziemi do kołchozów/, następnie okres tzw.”wielkiego głodu” i stalinowskiego terroru.

Jednocześnie rozpoczęto operację „oczyszczania” z Polaków przygranicznego pasa ZSRR. W okresie 1936-1939, a więc jeszcze kilka lat przed II wojną światową - zesłano /deportowano/ pod nadzór NKWD do Kazachstanu według różnych szacunków ok. 36 tys. Polaków a znaczną część z pozostałych wymordowano.

Tragedia ta nie ominęła 11 – letniej wówczas dziewczynki Józefy, którą wiosną 1936r. wywieziono do Kazachstanu razem z rodzicami i młodszą – 7 letnią siostrą Leontyną. W pośpiechu spakowany, podręczny bagaż z odzieżą i żywnością stanowił teraz cały majątek rodzinny. Podróż pociągiem towarowym, do którego załadowano dziesiątki polskich rodzin trwała dwa tygodnie w koszmarnych warunkach. Transportów takich było wiele.

Dojechali do stacji TAJYNSZA w północnym Kazachstanie. Wyprowadzono ich na pusty, bezkresny step, gdzie nie było nic. Cztery noce spali na gołej ziemi. Grupki dzieci, osób starszych i chorych otaczali dorośli mężczyźni i rodzice dla ochrony przed napaściami wilków.

Następne transporty zesłańców przewożone były w inne odległe miejsca, co miało zapewne utrudnić porozumiewanie się ze sobą. Chcąc przeżyć kopali ziemię i drążyli w niej jamy, w których można było trochę osłonić się od wiatru. Co silniejsi i zdrowsi szukali ludzkich osiedli, po pewnym czasie nawiązano kontakt z osadą Kazachów. Powstał handel wymienny. Ludzie bardzo biedni pomagali biedniejszym od siebie...

Wiele lat później, dnia 24.06.2006r. na stacji kolejowej Tajynsza / do 1997 r. Krasnoarmiejsk/ została odsłonięta tablica pamiątkowa w 70 rocznicę deportacji pierwszego transportu Polaków w te okolice. Na tablicy widnieje inskrypcja o treści:

"PAMIĘCI POLAKÓW DEPORTOWANYCH W 1936 r.

WDZIĘCZNI KAZACHSTANOWI I NARODOWI KAZACHSTAŃSKIEMU ZA WSPÓŁCZUCIE, ŻYCZLIWOŚĆ

I OKAZANĄ W CIĘŻKICH CZASACH POMOC "

Na pewno pozostaną na zawsze we wdzięcznej pamięci zwykli ludzie dobrej woli, którzy wówczas pomagali zesłańcom, chociaż sami niewiele posiadali : Polacy, Kazachowie, Rosjanie, Uzbecy i inni – których nie sposób wszystkich wymienić  - a bez ich pomocy trudno byłoby przeżyć.

Szczególną rolę odegrali tu duchowni różnych wyznań, księża i zakonnicy pozostający z ludźmi spragnionymi posługi kapłańskiej, niosący nadzieję na przetrwanie /często potajemnie/. Powszechnie znaną osobą w Kazachstanie był wieloletni „łagiernik” - Ks. Władysław Bukowiński /1904-1974/, niosący Chrystusa tam, gdzie ludzie byli pozbawieni godności. Dnia 11 września 2006r. w katedrze Matki Bożej Fatimskiej i Matki Wszystkich Narodów w Karagandzie odbyła się jego uroczysta beatyfikacja.

 

Ziemia w Kazachstanie jest równie żyzna jak na Podolu, ale letnie upały i susza, a w zimie mrozy sięgające – 40 st nie sprzyjały rolnictwu i znacznie utrudniały życie nieprzyzwyczajonym do takiego klimatu zesłańcom. Bez przerwy wiał wiatr a pył wciskał się we wszystkie szczeliny ziemianek. Głęboko w pamięć zapadły zimowe, gwałtowne burze śnieżne – burany, niosące nawet śmierć nieprzygotowanym do nich ludziom.

Ze względu na bardzo trudne warunki ludzie zaczęli chorować i często umierać. Wkrótce zmarła też siostra Józefy – Leontynka, na zapalenie opon mózgowych. Wokół osad ludzkich powstawały cmentarze ... a życie płynęło dalej. Z czasem, obok ziemianek wyrastały lepianki, potem gorsze lub lepsze domy.

Praca, którą wykonywali w różnych miejscach, często znacznie oddalonych od siebie – oznaczała życie w myśl powszechnej zasady: „kto nie pracuje, ten nie je”. Czas nieubłaganie upływał na zmaganiu się z klimatem, poszukiwaniem pracy, jedzenia, opału czy budowaniem lepszego siedziska.

Rodzina Józefy funkcjonowała na jakimś poziomie dzięki temu, że jej ojciec Bronisław Ataman posiadał poszukiwany zawód: był kowalem – przed zesłaniem i w Kazachstanie.

 

Nadszedł trudny czas wojny niemiecko – rosyjskiej /22.06.1041r./. Zarządzeniem władz wszystkie środki i działania skierowane zostały na potrzeby frontu. Brakowało przede wszystkim żywności.

Dnia 25.02.1943r. Józefa została przymusowo wysłana do brygady roboczej na Syberię – do sowchozu Aksakarowka /Niżny Tagił/ w obwodzie swierdłowskim. Po prostu została zabrana ze szkoły z trwającej lekcji.

W kwietniu 1944r. otrzymała 2-tygodniowy urlop i przepustkę na odwiedziny rodziców. Wtedy wyszła za mąż za Bronisława Nicewicza, również zesłańca – zmieniając nazwisko, co jak się później okazało – uratowało jej życie.

Mąż Józefy – Bronisław Nicewicz po ukończeniu 7- klasy zaczął pracować w kołchozie jako traktorzysta, w związku z czym do roku 1944r. nie był powoływany do odbycia służby wojskowej. Stało się to dopiero w sierpniu 1944r., wtedy został wysłany na front. Powrócił szczęśliwie do domu w marcu 1948r. Po wojnie pracował jako stolarz w kołchozie, do końca swojego życia.

Dnia 1.09.1944r. Józefa Nicewicz podjęła naukę w Szkole Medycznej w Petropawłowsku /północny Kazachstan/, którą ukończyła w lipcu 1947r. - po czym rozpoczęła pracę jako felczer. Przepracowała w tym zawodzie 44 lata.

Małżeństwo Józefy i Bronisława Nicewicz doczekało się potomstwa w postaci 2 córek i 2 synów. Dzieci dorastały, pokończyły różne szkoły, rozpoczęły pracę i pozakładały swoje rodziny. Po latach wybrały własną, dorosłą drogę życiową, natomiast Józefa nigdy nie pozbyła się myśli o powrocie do Polski.


Rodzina Nicewiczów - Kazachstan ( 1961r. )


Gdy tylko pojawiła się taka szansa w postaci powstania Związku Polaków w Kazachstanie z połączenia 6 organizacji polonijnych /10.04.1994r./ - postanowiła ją wykorzystać czyniąc wszelkie możliwe starania w sprawie repatriacji.

Swoją determinacją zachęciła córkę Halinę Wierzbicką, która wraz ze swoim mężem Aleksandrem i swoją rodziną podjęła działania swojej Mamy w celu wyjazdu do Ojczyzny.

Było to niezwykle trudne przedsięwzięcie. Trzeba było najpierw udowodnić urzędowo i „na piśmie”, że posiada się polskie korzenie. Także udowodnić znajomość języka polskiego oraz kultury polskiej.

Kompletowanie wymaganych dokumentów trwało długo. Drugi wymóg był łatwiejszy, wszak w domu Nicewiczów mimo upływu lat tradycje polskie były podtrzymywane. Dopomogło również środowisko Polaków skupionych wokół Związku Polaków w Kazachstanie.


Józefa Nicewicz z Rodziną (Kazachstan - 2011r.)

 

Długotrwałe procedury trwające latami przyniosły w rezultacie pozytywny skutek: wielopokoleniowa rodzina Józefy Nicewicz otrzymała zaproszenie z Gminy Bobrowniki do stałego osiedlenia się w sołectwie Sączów. I tak oto 29 października 2012r. staropolskim zwyczajem - chlebem i solą powitaliśmy w Sączowie wielopokoleniową 7- osobową  rodzinę Pani Józefy Nicewicz.


( Bobrowniki TV)


Na tym historia Nicewiczów nie kończy się. Tak zwaną „sztafetę pokoleń” przejmują teraz Wierzbiccy.

Na polskiej ziemi, pośród nas. Z całego serca życzymy im: SZCZĘŚĆ BOŻE!

 

 

P.S.

Artykuł na podstawie wspomnień Śp. Józefy Nicewicz przygotował Pan Michał Kuna. Pani Halina Wierzbicka wyraziła zgodę  na publikację  na naszej stronie wspomnień i zdjęć rodzinnych swojej  mamy. Bardzo dziękujemy.